Wiele lat temu, jeszcze w czasach studenckich, miałam koleżankę, której bardzo zazdrościłam. Rodzice kupili jej ładne mieszkanie, które urządziła po swojemu. Miała dużo swobody i niezależności. Pracowała w miejscu, w którym się rozwijała i nawiązywała ciekawe znajomości. Intensywnie korzystała z życia ucząc się języków, tanga i jazdy na snowboardzie. Była szczupła i zgrabna, choć jadła tony słodyczy. I jeszcze zaproponowano jej wyjazd na rok do Brazylii.
No, zgodzisz się, że to była jawna niesprawiedliwość losu?!
Myślałam sobie wtedy: helloooł, dlaczego niektórzy mają łatwiej? o co w tym chodzi? I żeby była jasność – Marta była przemiłą, uśmiechniętą i życzliwą osobą. Zawsze pomocną i bezinteresowną (łatwiej byłoby mi jej nie lubić, gdyby okazała się przemądrzałą zołzą, ale nie ;-). Po prostu w jakiś sposób życie potoczyło się tak, że w niektórych aspektach było jej łatwiej.
Dlaczego o tym piszę?
Eksperyment z papierową kulą
Rzucałaś kiedyś papierową kulą do celu? Kosza, obręczy, narysowanego kręgu? Dzieci tak się uczy oszacowywania odległości i użycia potrzebnej siły.
Pewien nauczyciel postanowił wykorzystać tę zabawę, aby zobrazować nieco bardziej złożone zjawisko. Każdemu uczniowi dał kartkę papieru i poprosił, aby uformował z niej kulę.
Następnie pod tablicą postawił kosz na śmieci i powiedział: „Gra jest bardzo prosta. Jesteście reprezentantami ludzi zamieszkujących nasz kraj. Zajmujecie różne pozycje społeczne, ale każdy z was może awansować z jednej klasy społecznej do drugiej. Jednak aby tak się stało, konieczna jest jedna rzecz: z miejsca, w którym się siedzi trzeba wcelować swoją papierową kulą do kosza.”
Wyobrażacie sobie jak zawrzało w klasie? Od razu podniósł się krzyk. Uczniowie siedzący w tylnych rzędach zaczęli protestować: „to nie fair!”, „ci z przodu mają większe szanse!” Ale zadanie to zadanie i każdy student rzucił w końcu kulą.
Wyniki nie były zaskakujące – zdecydowana większość studentów siedzących w przednich rzędach trafiła do kosza. Z tych, co siedzieli z tyłu, udało się to zaledwie kilkorgu.
Nauczyciel zwrócił jednak uwagę na coś innego. Powiedział: „Oczywiście, im bliżej jesteś kosza, tym masz większe szanse na osiągnięcie celu. Pierwsze rzędy miały fory. Na tym właśnie polega uprzywilejowanie: siedzisz w pierwszej ławce w momencie, gdy pojawia się dobra okazja.
Ale czy zauważyliście, że gdy objaśniałem zasady, tylko ci z was, którzy siedzieli z tyłu krzyczeli o niesprawiedliwości? Pierwsze rzędy nie zawracały sobie tym głowy. Były, gdzie były. Tam był już proces myślowy pt. „jak trafić do celu”. Nikt nie zastanawiał się nad swoją pozycją, tylko wszyscy koncentrowali się na koszu stojącym 3 metry przed nimi. Nie patrzyli za siebie.
Co to dla nas oznacza?
Kiedy zajmujemy lepszą pozycję często tego faktu nie zauważamy. Traktujemy go jako normę. Nie odwracamy się za siebie, by zobaczyć innych, słabszych, mniej zdolnych, mniej zamożnych. Zaaferowani możliwościami, jakie stoją przed nami, nie oglądamy się na innych.
Czasem tylko wzruszamy się, widząc w internecie zdjęcie chłopca, który głodny wiedzy wieczorami uczy się w świetle witryn sklepowych, bo w jego domu nie ma prądu. Ale za chwilę o tym zapominamy i biegniemy za swoimi marzeniami.
Co to oznacza dla Ciebie?
No właśnie. I tu dochodzimy do sedna. Zamiast patrzeć na innych, jak to im się dobrze powodzi, zamiast zazdrościć takiej Marcie – warto przyjrzeć się w jakich obszarach Ty sama zajmujesz uprzywilejowaną pozycję. Bo na pewno jest ich wiele. I nie, nie chcę tu mówić o światowych statystykach, że jak masz co jeść i pić, gdzie mieszkać, w co się ubrać, masz dostęp do edukacji, nikt cię nie wsadza do więzienia za przekonania religijne to jesteś w niewielkim procencie tych, o których się stwierdza, że żyją w dobrobycie.
Mówię o tym, że w swojej codzienności jesteś często bardziej uprzywilejowana od innych – może jesteś bardziej śmiała i przebojowa, aby wyrazić swoje zdanie? Może więcej wiesz i masz szersze kompetencje w pracy? Może jesteś młodsza, silniejsza, zdrowsza od kogoś, kogo mijasz codziennie w sklepie?
Sytuacja z Martą miała miejsce wiele, wiele lat temu. Od tego czasu zobaczyłam, że mam dużą łatwość nawiązywania relacji, potrafię wesprzeć i zainspirować, wprowadzam spokój w życie innych ludzi.
W pracy potrafię ciekawie zaplanować szkolenie – tak, aby uczestnicy wyszli dla siebie z czymś użytecznym i do wdrożenia od razu. Umiem wprowadzać porządek do chaosu. No i świetnie parzę kawę z cynamonem i kardamonem 😉 Patrzę na to, jak na swój zasób. Jestem uprzywilejowana w tych obszarach. Nie jest to dla mnie wysiłkiem, aby zachęcić kogoś, ośmielić, zaangażować. (Żeby nie było: o swoich słabych stronach mogłabym napisać równie długi post;-)
I – no właśnie – co dalej? Grzechem byłoby tylko samemu korzystać z takich przywilejów. Dlatego zawodowo pomagam kobietom, które chcą ruszyć z miejsca, w którym utknęły. Dlatego piszę bloga. Dlatego chętnie dzielę się z innymi specjalistami swoją wiedzą, doświadczeniem, pomysłami. Dlatego uważnie słucham i kiedy trzeba doradzam, kiedy trzeba stawiam do pionu, a kiedy trzeba – rozśmieszam. Korzystam z tego, co mam, aby tym, którzy w danej chwili, w danym momencie swojego życia są na słabszej pozycji – pomóc i wesprzeć. Głupio to może zabrzmi, ale podprowadzam ich bliżej kosza.
Teraz kolej na Ciebie
- sprawdź w czym jesteś uprzywilejowana: wymień przynajmniej 5 rzeczy, które z łatwością Ci przychodzą i mogą być ważne dla innych ludzi
- rozejrzyj się wokół i zobacz kto najbliżej ciebie potrzebuje tego, co masz
- daj mu to – zwyczajnie, po prostu, za darmo. Podziel się! Skorzystaj z tego, co masz, ze swoich talentów, empatii, umiejętności i spraw, aby życie kogoś z ostatniego rzędu nabrało więcej kolorów.
To jest dopiero przywilej!
A jeśli masz ochotę skorzystać z moich zasobów i talentów, pisz do mnie śmiało: agnieszka@agnieszkawrobel.pl
***
Photo by Jasmine Wallace Carter from Pexels
Takie przywileje zdrowo uzależniają! 🙂
jak się uzależniać to od czegoś dobrego 🙂 Pozdrawiam, Marta!