*** To jest kopia MyWayLettera, który wysłałam do moich Czytelniczek 19.07.2022 ***
Zapisuję się na My Way Letter!Wakacje nieodłącznie kojarzą mi się w większą ilością przeczytanych książek.
W tym roku nad morzem czytałam wypożyczoną z biblioteki pozycję Magdaleny Kostyszyn „też tak mam”. Mądra, choć trudna książka. Chcę się nią z Tobą podzielić, bo myślę, że każda kobieta powinna ją przeczytać.
Dlaczego?
Bo jest o nas. O mnie i o Tobie.
O tym, jak wygląda nasza codzienność – a właściwie ta trudniejsza jej część, ta, którą często wypieramy, wolałybyśmy nie zauważać, bo spojrzenie jej prosto w oczy może boleć zbyt mocno.
Rozdział 1
Pierwszy rozdział, o macierzyństwie, Magdalena Kostyszyn rozpoczyna tak:
„Inne matki… Tak brzmiała moja odpowiedź na pytanie, co najbardziej rozczarowało mnie w macierzyństwie.(…)”.
Dalej pisze o tym, jak bardzo oceniamy siebie nawzajem i jak wysoko stawiamy poprzeczkę w byciu idealną matką, sobie i innym. I o tym, jak niewiele w nas życzliwości i wsparcia. Przypomniałam sobie swoje początki w roli mamy i wiele, wiele historii z książki przydarzyło się również mnie:
• pani z pobliskiego sklepu czuła się uprawniona do tego, by doradzać mi, jak powinnam ubierać córkę i że dlaczego ją w ogóle przykrywam w wózku, skoro jest ciepło (oczywiście nie pytałam jej wcześniej o radę)
• koleżanki, które dziwiły się, że nie dokarmiam Weroniki mlekiem modyfikowanym („i dlaczego nie dajesz jej smoczka? płakałaby mniej, a tak to się męczysz na własne życzenie” – i nie, nie pytały co stoi za takim wyborem)
• no i słynny komentarz „no ja bym tak nie mogła”, gdy roczną córkę zostawialiśmy na weekend u babci, żeby zrobić małżeński wypad do Kazimierza nad Wisłą (a ja mogłam! ha!)
Tych przykładów mogłabym podawać bez liku. Do dziś nie rozumiem, skąd takie zainteresowanie i wewnętrzny imperatyw u innych, by dzielić się swoją opinią i radami – czy ktoś o to prosi?
I zastanawiam się, czemu my kobiety, sobie to nawzajem robimy. Dla większości z nas macierzyństwo to nie jest bułka z masłem. Świat wywraca się do góry nogami, próbujemy się w tym wszystkim odnaleźć, dać jak najwięcej z siebie dziecku i jednocześnie wciąż pozostać sobą. Bycie matką to tylko jedna z wielu ról, które pełnimy.
Chciałabym żyć w świecie, gdzie my kobiety widzimy w sobie nawzajem całą naszą złożoność i bogactwo, którego nie da się zamknąć tylko w tej jednej roli.
W tej części książki, przeczytasz też o mamach dzieci niepełnosprawnych, o kobietach, które nie chcą mieć dzieci i tych, które bardzo chcą, ale nie mogą.
Każda z nas jest OK.
Rozdział 2
Rozdział drugi dotyczy kobiet na rynku pracy.
Wiedziałaś, że w 7 krajach świata kobiety opiekujące się swoim potomstwem nie dostają żadnych pieniędzy na urlopie macierzyńskim? A że w 18 mężczyzna może w świetle prawa zabronić swojej żonie pracy zarobkowej? A że w 113 brakuje przepisów gwarantujących równą płacę kobietom i mężczyznom na tych samych stanowiskach?
Magdalena Kostyszyn pisze o „niewidzialnej pracy” – tej, którą wykonujemy na co dzień – przygotowanie posiłków, pranie, prasowanie, sprzątanie, zakupy, umawianie lekarzy, zawożenie na zajęcia pozalekcyjne itp. itd. Okazuje się, że kobiety całego świata na nieodpłatnej pracy spędzają średnio 2 razy więcej czasu niż mężczyźni. Nie ma kraju, w którym te proporcje byłyby równe. Nawet jeśli w domu jest podział obowiązków, to kobiety i tak robią więcej. Ciekawe, prawda? I ma swoje implikacje w tym, jak odnajdujemy się na rynku pracy.
W tej części przeczytasz też o przemocy ekonomicznej (bardzo ważny problem – w gabinecie dość często pracuję z kobietami, którym mąż lub dorosłe dzieci wyliczają ile i na co mogą wydać), o kobietach, które nie chcą pracować i wybierają bycie na utrzymaniu mężów i o tych, które chcą i lubią pracować, ale nie zawsze mogą.
Każda z nas jest OK.
Rozdział 3
I rozdział trzeci, dla mnie chyba najtrudniejszy w czytaniu, bo z każdym słowem miałam przed oczami nie tylko siebie, ale i swoją nastoletnią córkę.
Rozdział o kobiecości, o tym, jak jesteśmy lekceważone ze względu na to, że jesteśmy kobietami.
O tym, jak bagatelizowane są nasze comiesięczne okresy (a dla niektórych z nas to prawdziwa droga przez mękę).
Ale to też rozdział o przemocy (też psychologicznej) i molestowaniu seksualnym – nie tylko fizycznym, ale też werbalnym. Zaczepki, komentarze i żarciki o podtekście seksualnym. Jest tego mnóstwo w przestrzeni publicznej. I jest na to przyzwolenie, ogromne przyzwolenie. Co ciekawe, nawet niektóre z kobiet uznają je za powód do śmiechu albo nawet za komplement (bo jestem atrakcyjna, skoro mężczyźni tak reagują).
„Jeśli ktoś na ciebie gwiżdże z aprobatą, to znaczy, że powinnaś się, kobieto, cieszyć i być dumna, znaczy się, że masz to coś, skoro pan z budowy albo spod budki z piwem rozbiera cię wzrokiem, nie omieszkując o tym powiadomić właśnie swojskim gwizdaniem. A jakieś obrażalskie (pewnie brzydkie i w dodatku feministki) paniusie domagają się szacunku i sankcji prawnych. Świat zwariował, patrzcie państwo!” – to komentarz z jednego z forum. Napisany przez kobietę.
I myślę sobie – tak, chyba zwariowałam.
Ciekawa jestem, jak Ty postrzegasz te sprawy.
Czkam na Twój list.
Agnieszka.
Zapisuję się na My Way Letter!