Empatia dla siebie

O empatii dla innych mówi się coraz więcej i jak wiecie – sama jestem jej zwolenniczką. Uważam, że empatia zmienia relacje, sprawia, że możemy być nawzajem prawdziwi i empatyczni. Ale jest też PUŁAPKA!

Czasem, gdy tak bardzo skupiamy się na innych – możemy przestać być empatyczni DLA SAMYCH SIEBIE! A jak to zazwyczaj bywa – najpierw warto zacząć od siebie. Więc na początek kilka pytań, które pozwolą Ci sprawdzić, czy zachowujesz zdrową równowagę w dawaniu uważności / empatii / akceptacji zarówno sobie, jak i innym (pytania przytaczam za „Psychology Today”).

  1. Czy spędzasz więcej czasu rozmyślając nad tym, co czuje twój partner/partnerka/dziecko/rodzic niż ty sam(a)?
  2. Czy podczas sprzeczki koncentrujesz się na tym, co druga osoba mówi, nie dbając o to, by powiedzieć to, co Ty myślisz?
  3. Czy zdarza ci się tak bardzo wczuwać w emocje bliskich ci osób, że czujesz je tak, jakby były twoje własne? (smutek, rozgniewanie)
  4. Czy po zakończonej kłótni najbardziej jesteś przejęty(a) tym, co teraz myśli druga strona?

Im więcej odpowiedzi „tak” tym częściej może się okazać, że zapominasz o DAWANIU EMPATII SOBIE. Zachęcam – bądź w kontakcie z sobą samym, przyjrzyj się swoim myślom, potrzebom w trudnych sytuacjach i zadbaj również o siebie.

Jak? Kiedy zauważysz, że jesteś zbyt zaabsorbowany czyimiś emocjami, zwłaszcza tymi negatywnymi, stwórz odrobinę dystansu. Przypuśćmy, że twoja przyjaciółka dzwoni po raz kolejny w tym tygodniu, zdenerwowana z powodu irytującego ją szefa. A ty sama czujesz się zmęczona i nie masz siły jej pocieszyć. Powiedz wprost, że nie możesz w tej chwili spełnić jej oczekiwań i wysłuchać jej – wiesz, chętnie z tobą o tym porozmawiam, ale nie dzisiaj, jestem kompletnie wyczerpana, potrzebuję odpoczynku, czy możemy zdzwonić się jutro?

Podam Ci też przykład mój własny, rodzinny, sprzed kilku lat. Pamiętam go do dziś i często do niego wracam, bo pokazał mi, jak ważne jest bycie w kontakcie z sobą samą i zadbanie również o siebie.

Wyobraź sobie – wracam po intensywnym dniu w pracy, po drodze zakupy, odbiór dzieci z przedszkola i szkoły, potem 3 piętra z siatami po schodach, wreszcie jest – upragniony dom. Wtaczam się właściwie resztką sił. Idę do kuchni. Marzę o chwili ciszy i spokoju. Ale akurat syn (wtedy 6 lat) ma kryzys ze zdejmowaniem kurtki w przedpokoju, a córka (3 lata starsza) staje przy mnie płacząc, że świat jest niesprawiedliwy, bo ona ma za dużo pracy domowej do zrobienia na jutro i że generalnie rzuca szkołę.

Wzięłam głęboki oddech.

Nie pomogło.

Wzięłam drugi.

Starałam sobie przypomnieć dlaczego chciałam mieć dzieci.

Przypomniałam sobie.

Ale wiedziałam, że jeśli zajmę się teraz nimi, a nie sobą, to wcześniej czy później albo wybuchnę (moje niezaspokojone potrzeby będą wyły) albo będę rozżalona (no tak, znowu inni są ważniejsi).

Nie chciałam do tego dopuścić. Powiedziałam wtedy zupełnie prosto i krótko do córki: kochanie, wiem, że potrzebujesz teraz mojej uwagi i chciałabyś, abyśmy porozmawiały o szkole i lekcjach, ale ja absolutnie, absolutnie, nie jestem w stanie ci tego teraz dać, jestem wykończona i potrzebuję przynajmniej 15 minut w ciszy.

I patrzyłam co się stanie dalej.

I stało się – córka otarła łzy jedną ręką, powiedziała: no to ok, mamo, a zaraz potem do brata: idę ci pomóc, bo mama chce chwilę odpocząć.

Usiadłam z wrażenia. Jakie to się okazało proste. Zadbanie o siebie. Do tego potrzebne jest bycie w kontakcie ze swoimi emocjami i potrzebami. Gdybym się wtedy nie zatrzymała, pewnie nasze popołudnie wyglądałoby katastrofalnie.

Pozornie – dbałabym o dzieci i ich potrzeby, ale odsuwając na drugi plan siebie zrobiłabym im większą krzywdę.

I jeszcze jedna refleksja, jak już jesteśmy przy dzieciach – one uczą się od nas. Jeśli widzą, że my dbamy o siebie, jesteśmy świadomi swoich uczuć, potrafimy mówić wprost i nieagresywnie o swoich potrzebach to zaczynają nas naśladować. Zatem – do dzieła.

Życzę Ci dziś dużo empatii.